Jeśli istnieje jakaś branża, która ilustruje rosnący na nią wpływ rynków finansowych, to z pewnością jest nią „Wielka Farmacja”. Udziały w większości koncernów farmaceutycznych przypadają w dużej mierze silnym amerykańskim funduszom inwestycyjnym – BlackRock, Vanguard, State Street, Capital Group i Wellington Management.
Fundusz BlackRock jest właścicielem 5,7% kapitału Sanofi, 8% kapitału AstraZeneca, 7% kapitału GlaxoSmithKline, 7,6% Pfizer, 6,2% Johnson & Johnson, 6,8% Merck / MSD, 6,3% Abbott, 6,4% Bristol Meyers Squibb, 5,8% Eli Lilly. Odpowiada to 3,66 miliardom euro dywidend tylko w 2017 r.
Fundusz Vanguard jest właścicielem 7,2% firmy Merck, 7,5% Bristol Myers Squibb, 7,7% Abbott, 7,3% Pfizer, 6,5% Eli Lilly, 7,6% przez Johnson & Johnson. Wielkość otrzymanych dywidend w 2017 r. wyniosła 3,04 miliarda euro.
Pozostałe duże fundusze jak State Street, Capital Group i Wellington Management nie pozostają daleko w tyle.
Pomimo niewyczerpanego pragnienia dywidend, ci wielcy inwestorzy wydają się jednak być „umiarkowani”, jeśli porównamy ich z jeszcze innymi graczami z Wall Street, którzy są również bardzo aktywni w sektorze farmaceutycznym, to fundusze hedgingowe i fundusze typu venture capital.
Celem inwestycji funduszy jest uzyskanie pełnej kontroli nad strategicznymi i nowymi patentami, aby móc w przyszłości regulować samodzielnie ceny nowych leków na rynku.
Spośród 25 leków, których cena najbardziej wzrosła w Stanach Zjednoczonych w latach 2013-2017, 20 sprzedawały firmy, w których udział miały fundusze venture capital lub fundusze hedgingowe.
Ci gracze nadają ton całemu współczesnemu przemysłowi farmaceutycznemu na świecie.