Naturalnym pytaniem, które pojawia się w tej sytuacji jest: jeśli podaż jest tak niska w stosunku do zaobserwowanego popytu, dlaczego ceny złota nie rosną, a spadają?
Na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy odnotowaliśmy przecież załamanie cen tego kruszcu. Najlepszym okresem dla złota w tym roku był marzec, gdy na fali wzrostów sięgnęło ono poziomu 1382,3 USD, ale tego wyniku nie udało się już powtórzyć. Najbliżej było po odbiciu w lipcu (około 1340 USD), ale obecnie oscylujemy już w okolicach 1250 USD za uncję – czyli poziomu z połowy stycznia. Naturalnym pytaniem, które pojawia się w tej sytuacji jest: jeśli podaż jest tak niska w stosunku do zaobserwowanego popytu, dlaczego ceny złota nie rosną, a spadają? Na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy odnotowaliśmy przecież załamanie cen tego kruszcu. Najlepszym okresem dla złota w tym roku był marzec, gdy na fali wzrostów sięgnęło ono poziomu 1382,3 USD, ale tego wyniku nie udało się już powtórzyć. Najbliżej było po odbiciu w lipcu (około 1340 USD), ale obecnie oscylujemy już w okolicach 1250 USD za uncję – czyli poziomu z połowy stycznia.
Jak to możliwe? W moim mniemaniu prawdopodobna zdaje się teoria mówiąca o tym, iż spadki są wynikiem manipulacji cenowych, przy czym pośród winowajców należy dopatrywać się przede wszystkim banków – zarówno bulionowych, jak i centralnych. Te pierwsze zmuszone są do oddawania klientom złota, którego fizycznie nie posiadają, te drugie zaś potrzebują uzupełnić coraz bardziej topniejące rezerwy. Do grupy zainteresowanych słabym złotem zaliczyłbym również ETF-y (Exchange Traded Fund – fundusze inwestycyjne), które w przeciągu ostatnich dwóch lat masowo je wyprzedawały – najprawdopodobniej po to, by obniżyć jego cenę, a następnie odkupić za znacznie mniejsze pieniądze. Nagły skok ceny królewskiego kruszcu oznaczałby obecnie dla wszystkich potężne straty finansowe.
Co dalej?
Wielu analityków i inwestorów zadaje sobie obecnie pytanie: czy czeka nas kryzys złota? Według mnie jest to bardzo prawdopodobne. Więcej nawet, pokusiłbym się o stwierdzenie, że obecnie jesteśmy już w pierwszych jego momentach. Napięcia pomiędzy Bundesbankiem, a FED-em pokazują, że kryzys zaufania staje się powoli faktem i nie omija nawet finansowych gigantów. Równocześnie konsekwentnie topnieje złoto w skarbcach zachodnich banków centralnych, a ciągle dołujące ceny coraz bardziej sugerują próby nieco rozpaczliwego stabilizowania chyboczącego się systemu.